- Hope, no chodź! -
krzyknęła Chloe. Wlokła się kilka kroków przede mną otulona ciepłem
ramienia Toma, gdy tymczasem ja próbowałam zetrzeć pozostałości błota z
ubrania. " Pieprzony Chris." pomyślałam.
- Idę już. - odparowałam.
Zmarszczyłam brwi. Że też ten dupek musiał znowu wybrać mnie jako
ofiarę. Nigdy go nie lubiłam. W końcu z rezygnacją machnęłam ręką.
- Wypierze się. - mruknęłam sama do siebie. Truchtem ruszyłam za pozostałymi. Trąciłam ramieniem Chloe.
-
Tak łatwo sobie mnie odpuściłaś ? - spytałam, wykrzywiając twarz w
udawanym grymasie. - Będę płakać. - dodałam. Dziewczyna wyplątała się z
ramion chłopaka.
- Jak możesz tak myśleć ?! - warknęła z wyrzutem.
Rozłożyła ramiona, chcąc mnie przytulić, ale widząc błotniste plamy na
moim stroju, opuściła ramiona i znów wtuliła się w ramiona swojego
chłopaka. - Ale tym razem wybieram jego. Pogadamy jak się umyjesz. -
stwierdziła spoglądając na mnie z udawaną pogardą. Cała nasza trójka
wybuchła śmiechem.
- Dobra, dobra. - parsknęłam. - Będziesz żałować. - syknęłam drocząc się z nią.
-
Nigdy w życiu ! - wrzasnęła. I cały las, w którym się znajdowaliśmy
wypełniły nasze śmiechy, zaciekawiając resztę naszych znajomych.
- Z czego tak rżycie ? - spytał Bill, pojawiając się niespodziewanie u mego boku.
- Z niczego. - odpowiedziałam łapiąc się za bolący brzuch. Nie był przyzwyczajony do takich ilości śmiechu.
Godzinę potem wracałam do domu. Już jakiś czas temu pożegnałam się z Chloe i Tomem. Oni poszli we dwoje. Tom zawsze odprowadza Chloe do domu. Pamiętam jak opowiadała mi o tym pierwszy raz.
-Jezuuu, to było takie słodkie... - piszczała, a ja z udawanym entuzjazmem jej słuchałam. Na szczęście nigdy nie była tak spostrzegawcza by to zauważyć. I dobrze.
Niebo nade mną usiane było gwiazdami, a wielki, srebrny księżyc, choć trochę oświecał mi drogę. On jeden mi chociaż częściowo pomagał. I nigdy mnie nie porzucił.
Uwielbiam noc. Nie muszę się wtedy nikomu tłumaczyć, dlaczego się akurat tak zachowuje. Nikt nie zwraca na to uwagi. Nikt nie widzi. Jestem sama. I odpowiada mi to.
Lubię być sama, chociaż w sumie nigdy tak naprawdę nigdy nie jestem sama. W szkole zewsząd uderzają mnie głosy innych uczniów, w domu krzyki rodzeństwa, a nocami.. Właściwie tylko w te noce, kiedy nie pamiętam snów albo nic mi się nie śni, mogę powiedzieć, że jestem sama. Ogarnia mnie wtedy taki spokój, taka cisza. Nie czuję trosk kiedy budzę się o 4 nad ranem. Czuję wtedy taki wszechogarniający paraliż, otumanienie. Wtedy kompletnie nic nie słyszę. I wtedy jestem sama.
A teraz, kiedy idę polną drogą, a przed mną majaczy budynek z ciemnymi oknami czuję smutek. Bezbrzeżny smutek.
Ale i ulgę. Będę sama.
Nade mną unoszą się korony drzew. Już nie widzę gwiazd. Teraz jest ciemno, a ja wciąż brnę w tą okropną ciemność. Tu mnie nie widać. Tu mnie nie słychać.
Czuję jak lekki wiaterek owiewa moją twarz, wpełzając między włosy, susząc wilgotne policzki.
I wtedy na moją twarz wpełza uśmiech.
jejusku nie moge sie doczekac co wymyslisz dalej *-*
OdpowiedzUsuńAn
*,*. *,*. *,*.
OdpowiedzUsuńDopiero teraz przeczytałam.( przez głupią historię ;__;), i wiesz co? Chcę jeszcze, jeszcze, jeszcze, jeszcze, jeszcze, jeszcze... Dlatego masz napisać pierwszy rozdział. Najlepiej teraz. ( te kropki oznaczają ukrytą groźbę...). Czekam.
Ba.
O jejku :D jestem ciekawa co wyniknie z kłótni Hope i Chrisa xo właśnie imię dziewczyny Nadzieja... Już po jej imieniu można stwierdzić, że będzie ciekawie... Czy to będzie opowiadanie fantasy? Nie mogę się doczekać, szybki pisze next :) dziękuję za koma na moim blogu :D będę wpadać :D
OdpowiedzUsuńGrey Angel. xx
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSiemka :-D
OdpowiedzUsuńŚwietny prolog.
Też kocham noc. Zainteresowalas mnie i bd wpadać :-*
xxx