sobota, 10 stycznia 2015

I.Rozdział Pierwszy.

Jakiś czas później..

Cicho.
Cicho.Cicho.
Biegnę.
Pędzę przez las.
Odnajdę Cię.
Ty na pewno tam czekasz, na pewno gdzieś tam czekasz.
A ja Cię znajdę.
Cicho.
Cicho.Cicho. 

   Gwałtownie otwieram oczy. Przerażonym wzrokiem obejmuję całe pomieszczenie. Szczelniej okrywam się kołdrą, zakrywając prawie całe ciało od koniuszków palców u stóp po szyję.  Za oknem jest jeszcze ciemno. Widzę, jak przez okno wpada delikatne światło księżyca tworząc nieokiełznane cienie na każdym przedmiocie. Przerażona przerzucam spojrzenie po całym pomieszczeniu, gdy tylko kątem oka wyłapuję jakiś ruch, lecz za każdym razem znika. Łapczywie wciągam powietrze. Czuję każdą, najmniejszą komórkę w moim ciele, każdy włosek przyklejony do mojego mokrego czoła, każdy skrawek przemoczonej koszuli nocnej na moich plecach..
 Ale dam radę. Wytrwam do rana. Ile już razy to robiłam. Dam radę. Dam radę... Dam radę..?
-Cicho.-słyszę cichy szept przy uchu, a moje serca przyspiesza.- Cicho. Cicho.

  Pierwsze promienie słońca nachalnie wdzierają się do mojego pokoju. Obserwuję, jak powoli przepędzają całą ciemność, każdy cień.. I czuję wdzięczność. Narastającą wdzięczność, która z każdym dniem rozkwita we mnie niczym kwiat i ciągle rośnie, rośnie, rośnie przepełniając mnie ciągle od nowa. Cicho chichoczę pod nosem. Czuję wdzięczność do słońca.... Wzdycham. Cicho.
Przełykam ślinę na wspomnienie snu. Przymykam oczy próbując wymazać tą myśl z głowy i wstaję.
  Przez otwarte w pokoju okno do środka powoli wtacza się świeże powietrze, a ja zaciągam się tym przyjemnym doznaniem. Wietrzyk owiewa moją twarz, poruszając ciemne pasma włosów, ochładza moje rozgrzane ciało, gdy kieruję się ku łazience.
  Starannie omijając wzrokiem lustro, odkręcam kran i ochlapuję twarz chłodną wodą. Ah, przyjemnie.. Łapię tubkę kremu i rozprowadzam po rękach. Starannie masuję każdy palec, dłoń, nadgarstki.. Nadgarstki... Szybko odrywam rękę od skóry. Przymykam powieki. Zapominam.
  Wracam do pokoju. W pomieszczeniu zrobiło się już dosyć chłodno, więc zamykam okno. Przy okazji wyglądam na zewnątrz. Słońce jest jeszcze nisko na niebie, ale to wystarczy, by temperatura była dosyć wysoka. Mamy lato. Wyjątkowo piękne lato. Przed naszym domem przejeżdżają jacyś ludzie na rowerach. To dziewczyna i chłopak, chyba para. Widzę, jak oboje przyspieszają, pewnie chcą się ścigać. Dziewczyna się śmieje..
   Odrywam wzrok od tego widoku. Nie lubię na takie coś patrzeć. Tak naprawdę im zwyczajnie zazdroszczę i nic na to nie poradzę. Starając się przekierować myśli na inny tor, podchodzę do szafy i próbuję przebić się przez stertę ubrań. Rany, powinnam tu trochę sprzątnąć... W końcu wyciągam czarną koszulkę na grubym ramiączku i dżinsowe spodenki sięgające mi do połowy uda. Jezu, nie. Na pewno tego nie założę. Rzucam wszystko z powrotem do szafy i z irytacją ląduję w morzu ciuchów. Nowe postanowienie: sprzątnąć szafę.
   W końcu zdecydowałam się na kremową, cienką bluzkę z rękawem 3/4 i czarne spodenki. I tak nie mam zamiaru nigdzie wychodzić, więc co za różnica. Machinalnie wzruszam ramionami.
   Ciepły strumień wody zmywa ze mnie wszystkie pozostałości dzisiejszej nocy. Starannie oczyszczam całe ciało i myję włosy szamponem. Czuję, jak pod powiekami powoli zbierają się łzy. Zakrywam twarz dłońmi i siadam przyciągając kolana do klatki piersiowej. Co mi jest? Czemu ryczysz, głupia idiotko?! Do cholery, nie masz powodu do płaczu! Dobra, już nie płaczę, już nie płaczę, nie płaczę....
   Wstaję i z udawanym uśmiechem zmywam łzy z twarzy.
    Ciepłe podmuchy powietrza starannie suszą moje włosy. Wraz z ostatnią, znikająca warstwą wilgoci wyłączam suszarkę i odkładam do szafki. Podnoszę głowę. Z lustra spogląda mi w oczy pewna, smutna dziewczyna. Jej twarz okalają brązowe, proste pasma sięgające za ramiona, a malinowe usta wykrzywione są w udawanym uśmiechu nie sięgającym oczu, o tej samej barwie co włosy. Ma dziwnie bladą skórę i tylko policzki pokryte są czerwonymi plamami, jakby przed chwilą płakała.Ma na sobie identyczny strój do mojego. Jest dziwnie podobna do mnie, ale to nie ja. Tak myślę, bo przecież to nie mogę być. Ta dziewczyna jest bardzo ładna w odróżnieniu do mnie.. Zastanawiam się tylko dlaczego ma tak spuchnięte oczy... O taką opuchliznę to trzeba się starać przez co najmniej jedną noc płaczu, a ona chyba nie płakała. Taka ładna osoba nie ma o co płakać. A jednak pozory mylą.
   Uśmiech brunetki znika, gdy na ścianie za nią zaczynają pojawiać się czarne cienie. Automatycznie się obracam. Za mną też były.
   Całe pomieszczenie w ciągu minuty staje się czarne. Znikają wszelkie biele, szarości i inne kolory ścian. Wszystkie przedmioty znikają, a ja czuję się jak w pułapce. Gaśnie światło. Nic nie widzę. Nic nie widzę. Pomocy. Pomocy. Rzucam się do ucieczki na oślep. Czuję jak w coś uderzam. Zdezorientowana szerzej otwieram oczy i zaczynam walić w niewidzialną barierę. Słyszę czyiś krzyk. Dopiero po chwili zdaję sobie sprawę, że to ja krzyczę. Czuję ściekające mi po twarzy łzy. Raz za razem uderzam pięścią w czarną ścianę. Pomocy. Pomocy. Uszy rozdziera mi krzyk pomieszany z przerażającym śmiechem. Krzyczę. Wrzeszczę. Pomocy. Zjeżdżam plecami po czarnej tafli i kulę się. Pomocy. 
Pomocy.
 

3 komentarze:

  1. Właśnie odebrałaś mi mowę, więc nie napiszę ci żadnego długiego komentarza. Ale to jest takie smutne.. i prawdziwe ;/ Pierwszy raz nie mam pojęcia co napisać ;o

    OdpowiedzUsuń
  2. co ty wymyslilas kupczaku

    (ej chce mi sie spac i nawet nwm co napisalam)

    An

    OdpowiedzUsuń
  3. O rany. Fajne rozpoczęcie.
    Zaczęło się bardzo tajemniczo i mi się spodobało :-)
    Jestem mega ciekawa kim jest ta dziewczyna i co bd się dziać. Jak bd na kompie to zaobserwuje tego bloga. Piszesz naprawdę dobrze.
    Zapraszam także do mnie:
    itsmylife-dontyouforget.blogspot.com
    xxx

    OdpowiedzUsuń